wtorek, 26 lutego 2013

"The House at the End of the Street" i kilka słów ;-)

Kochani! 
Słuchajcie, usunęłam ostatniego posta, ponieważ byłam bardzo zdenerwowana i mam czasem gorsze dni (jak każdy). On w ogóle nie miał sensu poza króciutką recenzją, która i tak nie wyszła mi tak jakbym chciała. Przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony, jak już mówiłam, byłam pod wpływem emocji :) . Na szczęście humor mi poprawiła noc u przyjaciółki i oglądanie filmu, którego zaraz recenzję napiszę. ;-)
Ogólnie to do końca tego tygodnia mam w szkole luźno i prawie nic nie muszę robić! ♥ Pozostaje tylko angielski dodatkowy i korepetycje (o zgrozo!). Uwierzcie, nigdy nie chcielibyście takich korepetycji...
Jeszcze na dodatek waga nie rusza się od maja tamtego roku! Ani w górę, ani w dół! Szukam ciągle przyczyny, ale tak na prawdę żadna mi nie przypasowała.



Wyżej plakat z filmu "The House at the End of the Street" (Dom na końcu ulicy).
Krótko o filmie:
 Nastoletnia Elissa wraz z matką Sarhą, przeprowadzają się do nowego miasta. Wkrótce dowiadują się, że po drugiej stronie ulicy, doszło rok wcześniej do makabrycznego morderstwa, w którym młoda dziewczyna zamordowała swoich rodziców, po czym zniknęła. Komplikacje zaczynają się gdy Elissa zaprzyjaźnia się z jedynym ocalałym z tej zbrodni.

Na filmwebie napisali, że to horror... w połowie może i horror, ale bardziej bym dała gatunek thriller. Były momenty straszne, ale nie aż tyle co w innych (w miarę dobrych) horrorach :). Także spokojnie, dla tych, którzy nie są fanami horrorów, ten film może odpowiadać.
Gra aktorska... Tak obejrzałam ten film tylko dlatego, że zagrała w nim Jennifer Lawrence (odtwórczyni roli Katniss Everdeen w Igrzyskach Śmierci, a także innych), która jest wspaniała! Stała się ona jedną z moich ulubionych aktorek (ulubiona - Emma Watson). Nawet dostała Oscara, trzymałam za nią kciuki ;3.
Reszty aktorów nie znałam, ich nazwiska nie obiły mi się o uszy, ale także sobie świetnie poradzili.
Fabuła niby jest banalna z początku, taka jak u większości horrorów, ale potem nadchodzi punkt kulminacyjny! I w tym momencie zaczyna się thriller, nie horror. Dalej nie ma żadnych paranormalnych zjawisk i tak na prawdę nigdy ich nie było. Ale nie dowiecie się, jeśli nie zobaczycie na własne oczy:).
Końcówka zupełnie zbiła mnie z tropu. Musiałam chwilkę się nad nią zastanowić, aby zrozumieć o co tym w ogóle chodzi! Myślę, że moja teoria na temat niej jest trafna, ale kto wie o co chodziło autorowi ; o .
Film wywołał u mnie na początku lekki strach, chociaż z horrorami jestem już trochę obyta :). Prawie na początku okazuje się, że ten 'ocalały z tej zbrodni' ukrywa pewną tajemnicę. I tu zaczyna się robić intrygująco i dosyć ciekawie. Razem z Elissą (Jennifer) przeżywałam wszystkie zdarzenia i myślałam sobie: A co by było gdybym ja znalazła się w takiej sytuacji? Czy poradziłabym sobie?
Podsumowując "The House at the End of the Street" jest filmem bardzo trzymającym w napięciu i bardzo wciąga. Oczywiście nie jest to film roku ani żadne cudo, ale na luźniejszy wieczór (najlepiej w towarzystwie) jak najbardziej ;) .
Film oceniam tak 7,8/10
Polecam! ♥
Buuuuuzi :* 

poniedziałek, 18 lutego 2013

Warto iść na "Piękne Istoty"?

Witam, witam jak tam ferie mijają? ;- D
I jak tam spędziliście Walentynki? Mam nadzieję, że nie czuliście się w tym dniu tak jak ja? ;>
No, ale trudno, czy kogoś macie czy nie macie, trzeba patrzeć optymistycznie na świat, by jakoś przeżyć ;-))
Wybrałam się na film pt."Piękne Istoty". Jest on na podstawie niezwykle nudnej i dłużącej się książki. Przez większość czasu nie dzieje się kompletnie nic, aż w końcu mamy chęci ją odłożyć i zabrać się za coś ciekawszego (w moim przypadku "Pretty Little Liars" :D). Co do ekranizacji... lepsza od książki, to jest pewne. Zrobiony... masakra. Jak na taki film mogli się bardziej postarać i włożyć więcej pracy w to, by wyglądało bardziej realistycznie.
Mało znanych aktorów. Emma Thompson wypadła dobrze, a Jeremy Irons bardzo dobrze ;-) Reszta średnio, chociaż do dwóch głównych ról nie mam zastrzeżeń. Oprócz tego, że główny aktor był po prostu za stary...
Nie mogę o tym filmie powiedzieć zbyt dużo. Sama fabuła nie jest jakoś powalająca, trochę podobne do "Zmierzchu". Wersja książkowa i filmowa baardzo się od siebie różnią. Wiadomo muszę wyciąć niektóre fragmenty, nawet niektóre mniej ważne postacie, ale nie pokazywać scen nie po kolei! Wprawdzie książki nie doczytałam do końca, ale scena na której skończyłam (połowa książki) była na samym początku filmu. Kompletnie nie ta kolejność i, podobno jak czytam inne opinie, inne zakończenie. Ostatnie pół godziny filmu baaardzo naciągane.
Żeby nie było, że kompletnie mi się nie podobał, powiem, że mimo nawet tej kolejności oraz trochę głupich i żenujących dialogów, był całkiem okej. Niektóre fragmenty i wątki bardzo mi się spodobały (chociażby z księgą, jak ktoś oglądał)  ;-)
Aleee niestety film nie zasługuje na zbyt dużą ocenę. Szkoda, bo mogli go zrobić na prawdę bardzo dobrze, a nie przeciętnie. Myślę, że 4,5/10 będzie dobrą oceną:)





Tu okładka książki :)
Moim zdaniem, jeśli ktoś lubi "Zmierzch" to jest szansa, że ten film się spodoba, lecz jeśli kto kompletnie nie wie o czym ten film będzie albo nie gustuje w tego typu filmach, po prostu się wynudzi.
Oczywiście to tylko moje zdanie, jeśli komuś się podobało, to dobrze, bo ma dość wysoką ocenę na filmwebie ;-) .
Buuuuzi :* 

sobota, 16 lutego 2013

TABATA :)

Zdecydowałam się o tym napisać, ponieważ pewnie wielu z was chciałoby schudnąć,a dokładnie nie wie jak ;- ) W notce : Jak schudnąć? :D pisałam ogólnie wszystkie rzeczy, natomiast teraz chcę zwrócić waszą uwagę na ćwiczenia tabata.
Tabata jest metodą treningową opracowaną przez japońskiego profesora Izumi Tabata. Jest to czterominutowy trening metaboliczny i na pewno jest to świetna metoda na spalenie tkanki tłuszczowej oraz poprawienie kondycji i wytrzymałości.

NA CZYM POLEGA?
Polega na wykonaniu jednego ćwiczenia przez 20 sekund i zrobieniu 10 sekund odpoczynku. I tak wykonujemy 8 rund, co nam zajmuje około 4 minut. Po zakończeniu tej serii bierzemy się za następne ćwiczenie, które wykonujemy tyle samo razy co poprzednie. I tak robimy z czterema ćwiczeniami. Po każdej serii należy się od 30 sekund do 1 minuty odpoczynku.

JAKIE ĆWICZENIA WYKONYWAĆ? 
Tutaj chodzi o to, aby do treningu angażować jak najwięcej mięśni i robić to w sposób równomierny! Jednym z lepszych ćwiczeń jest głęboki przysiad z ciężarkiem trzymanym w rękach z przodu lub ew. z boku (ale osobiście mi jest łatwiej z przodu). Korzystnym ćwiczeniem jest także szybki bieg z kolanami unoszonymi do góry (tak ok. na wysokość pępka). Jednym z ćwiczeń, które ja robiłam było burpee. Pewnie nic ta nazwa wam nie mówi. Chodzi o to by z pozycji stojącej zrobić przysiad, podeprzeć się rękoma o podłogę, wyrzucić do tyłu nogi (jak najdalej potrafimy) ciągle trzymając ręce na podłożu, następnie nogi "cofamy" to pozycji drugiej (czyli ręce na podłożu, nogi zgięte, ciężar na palcach) i na koniec wyskok na jaki tylko jesteśmy zdolni. Mam nadzieję, że skumaliście :D. Chyba dam obrazek na koniec posta. I powiedzmy, że zrobimy tego około 5-7 powtórzeń w jednej rundzie. Chyba, że stać nas na więcej!

Uwaga, ćwiczenia raczej nie dla początkujących, ponieważ (może tak nie wygląda) trening jest dość ciężki i możemy nie podołać wyzwaniu, a co gorsze nabawić się kontuzji. Lepiej zacząć od lżejszych ćwiczeń, np. bieganie, albo zrobić ich mniej i za każdym kolejnym podejściem starać się zrobić więcej. :) Zestaw raczej do wykonania na raz w tygodniu, nie codziennie!
















Tu schemat burpee.
Powodzenia i ostrożnie! :)
Buuuuuuzi :*

wtorek, 12 lutego 2013

"The Words"

Piszę tę notkę pod wpływem emocji jakich wywarł na mnie ten film. Obejrzałam go dosłownie przed sekundą i pomyślałam, że musze go zrecenzować, że muszę go opisać. Jest to film chyba bardzo mało znany, bo trafiłam na niego przez przypadek. Nikt mi o nim  nigdy słowa nie powiedział. I myślę, że filmy, które nie mają zbyt dużego rozgłosu są o niebo lepsze niż takie, o których wszędzie jest mowa. Film opowiada o pisarzu, który napisał książkę o pisarzu, który ukradł powieść i wydał ją jako swoją. Pokręcone wiem, ale mam nadzieje, że się połapaliście. Od razu mówię, końcówka filmu jest intrygująca i niektórych może zaskoczyć, tak jak mnie. Nie będę pisała o grze aktorskiej, bo Bradley Cooper jak zwykle świetnie wypadł, widać, że ma wielki potencjał, aby w przyszłości być na prawdę dobrym aktorem. Widziałam też parę innych znajomych twarzy, ale nie mogę przypomnieć sobie jak się nazywali, ale w obsadzie na pewno wszystko znajdziecie ;-) .
Film ukazuje z pewnością uczucia, z jakimi zmagać się musi człowiek, który kradnie komuś powieść. Zwłaszcza jeżeli autor ma za sobą kawał niebyt ciekawego życia, a ten człowiek wydał tę książkę jako swoją, zdobył popularność, a jego żona patrzy na niego z oczami pełnymi wzruszenia. Klimat, w który wprowadza widza w ten film jest niesamowity (przynajmniej dla mnie, bo sama piszę książkę). Niektórzy powiedzą: aaa tam nic specjalnego dramat, jak dramat... Ale nie, nie sądzę, by to był jeden z tych dramatów, na którym mężczyźni co chwilę biegają do łazienki i przynoszą swoim żonom chusteczki higieniczne. Jest to film na chwilowe przemyślenie wyborów jakich dokonujemy w życiu i jakie będą ich konsekwencje.

    "...My sami dokonujemy wyborów, ale najtrudniej jest nam z nimi żyć..." - cytat z filmu. 


Buzi:* 

sobota, 9 lutego 2013

Poradnik pozytywnego myślenia :)

Zanim przejdę do tematu, chciałabym wam strasznie podziękować za ponad 1000 wyświetleń! ♥ Na prawdę dużo to dla mnie znaczy i cieszy, że jednak ktoś czyta to co uważam ;- D Wiem, że to dla niektórym bloggerów jest norma, że mają ponad 1000 wejść. Ba! Nawet 10000000! :) Ale jak dla mnie to jest na prawdę dużo. Zmieniłam wygląd swojego bloga (mam nadzieję, że się podoba) i staram się go ulepszać kiedy i jak tylko się da ;-)
Dzisiaj mam dla was film, który dopiero co pojawił się w kinach. Oczywiście mowa o "Poradniku pozytywnego myślenia" :) . Oczywiście po chamsku nie poszłam na niego do kina, tylko leniwie obejrzałam sobie go w serwisie http://stop-limitom.pl/. Ale cóż brak czasu i brak pieniędzy robią swoje.Krótki opis: Były nauczyciel, Pat Solitano (Bradley Cooper), znalazł się na życiowym zakręcie. Po tym, jak stracił pracę, dom, oraz żonę, ostatnie osiem miesięcy spędził w szpitalu psychiatrycznym. Po zwolnieniu ze szpitala w wyjściu na prostą pomagają mu rodzice - Patrick senior i Dolores (Robert De Niro i Jacki Weaver). Pat jest zdeterminowany, by po okresie separacji odbudować relacje z żoną i wrócić do niej. Wszystko jednak komplikuje się na nowo, kiedy spotyka on na swojej drodze tajemniczą i samotną nieznajomą, Tiffany (Jennifer Lawrence).
  Po pierwsze, obsada aktorska! Aaa, na prawdę rzadko się zdarza tak, że uwielbiam każdego głównego aktora!  Bradley Cooper (znany głównie z "Kac Vegas", co też bardzo mi się podobało) odwalił znakomitą robotę! Polubiłam tego aktora nie tylko z roli w Kac Vegas, ale też "Jestem Bogiem". Ten drugi mało znany, ale na prawdę wart obejrzenia, ale o nim inna notka. Rola człowieka po szpitalu psychiatrycznym bardzo do niego w tym filmie pasowała;-D. Jennifer Lawrence! Może nie każdy kojarzy imię i nazwisko, ale grała ona główną rolę w "Igrzyskach Śmierci", także znakomicie wypadła. No i Robert De Niro oczywiście jak zwykle, baaardzo dobrze ;- )).
 Po drugie, ten film nie do końca jest komedią. W zwiastunie w tv ukazują ten film jako bardzo śmieszny, czy coś w tym stylu. Moim zdaniem nie do końca tak jest, ponieważ pokazuje on ludzi, którym w życiu nie do końca się powiodło i którzy się pogubili we własnym świecie. Oczywiście wszystko to jest pokazane pozytywnie, ale jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, jak oni mają ciężko i nie zdają sobie sprawy z tego co robią, już nie do końca tak jest
. Podsumowując, "Poradnik pozytywnego myślenia" jest na prawdę godnym obejrzenia filmem i za obsadę aktorską, i po to, byśmy uświadomili sobie jak niektórzy mają ciężko. A przy okazji trochę się pośmiać, bo niektóre momenty są tego warte! ;)


Buuuuzi:*  i na koniec nutka, która może być dobrą odskocznią od codziennej :-) (z filmu "The Perks of Being a Wallflower) 
 http://www.youtube.com/watch?v=sENM2wA_FTg

czwartek, 7 lutego 2013

Pretty Little Liars ♥

Hehehe, ja jednak postanowiłam zacząć ferie od dnia jutrzejszego! :)
Mamy duużo lekcji, a ostatnie trzy są strasznie nudne.. więc postanowiłam przedłużyć sobie wolne ;)
Dzisiaj przybywam z serialem i książką zarazem. Dla niektórych ta nazwa może nic nie mówić, tak jak mnie parę miesięcy temu. Ogólnie:
Serial opowiada historię grupki nastolatek. Jedna z dziewczyn ginie w niewyjaśnionych okolicznościach... po roku reszta przyjaciółek zaczyna od niej dostawać dziwne wiadomość... zza grobu. Okazuje się, że dziewczyny ukrywają straszliwą tajemnice...
Tą jedną z dziewczyn była dziewczyna o prześlicznych blond włosach i twarzy w kształcie serca. A na imię miała Alison :) . Ma ona za sobą cztery przyjaciółki, Spencer (dziewczynę bardzo dobrze się uczącą), Emily (jej "obrońcę"), Arię (dziwaczkę kochającą sztukę) i Hannę (kocha centrum handlowe, bulimiczka). Jak widać wszystkie z nich różnią się charakterem. Ich początki przyjaźni są opisane w książkach, lecz w serialu nie do końca to wszystko jest pokazane.
Serial, a książka bardzo różnią się od siebie. Obie wersje są równie intrygujące (oprócz trzecia część książki, która jest tylko przedłużeniem) i obie są warte uwagi. Zaczęłam swoją przygodę z serialem parę miesięcy temu, kiedy moje koleżanki z klasy miały świra na jego punkcie (zarówno jak i książek). Postanowiłam jako pierwsze zobaczyć serial, bo jakby mnie nie wciągnęło, to bez sensu kupować książkę.Niektórzy mówią, że 1 odcinek ich znudził, a dla mnie był on baaardzo wciągający. Pochłonęłam dwa i pół sezonu w tydzień! I strasznie żałowałam, że będę od tamtej pory musiałam czekać na kolejne rozpoczęcie sezonu. Teraz trwa i co tydzień pojawia się nowy odcinek (link do strony gdzie można obejrzeć podam na końcu). Serial, jak i książka są tak pokręcone, że czasem trudno się połapać, zwłaszcza jak się odłoży czytanie, bądź oglądanie na jakiś czas. Do tego... seksowni aktorzy :D.


Od lewej: Hanna, Emily, Spencer, Aria.





































A to polskie okładki książek :) Części na razie jest 10, ja jestem na 8 :)
Na prawdę gorąco polecam, jeżeli lubicie tajemnicze i wciągające seriale:) A jak ktoś zaczyna ferie i nie ma co robić to to jest najlepszy przepis na nie!
Link do strony :  http://video.anyfiles.pl/
Tam są chyba wszystkie odcinki. Ja oglądałam na kinomaniaku, ale teraz mają jakiś problem ;/. trzeba tylko tam dobrze poszukać a znajdziecie pierwszy odcinek :)
Enjoy! i mam nadzieje, że komuś się spodoba :)
Aaa teraz będę oglądać "Poradnik pozytywnego myślenia" i dam wam znać, czy warto iść do kina :) 
Buuuuuzi :*  i miłych ferii dla tych co zaczynają :)

wtorek, 5 lutego 2013

NIEMOŻLIWE

Taaak już tylko do końca tego tygodnia i : Witajcie moje upragnione ferie! ♥
Tak jak w poprzednim poście mówiłam, dzisiaj recenzja filmu "Niemożliwe". Myślę, że większość z nas widziała zwiastun w telewizji, bądź słyszała o nim od znajomych. Jest to historia rodziny, która przeżyła falę tsunami w Tajlandii w 2004r.
Oczywiście na początku filmu jest wszystko pięknie, ładnie, rodzina leci na wakacje i zatrzymuje się w kwaterze wcześniej zamówionej. Potem wszystko zaczyna się dziać!. Nie chcę tu streszczać filmu, bo nie taka jest moja rola, ale to co mnie zdziwiło w tym filmie to to, że ta straszna fala trwała zaledwie 5-10 minut, przy czym film trwa 2 godziny. Oczywiście to absolutnie nie psuje przesłania filmu, ani tego jakie to musiało być uczucie dla tej rodziny, która na prawdę znalazła się w tym miejscu. I tu muszę pochwalić absolutnie profesjonalną i świetną grę aktorską. Nie będę wymieniała nazwisk, ponieważ wszyscy mnie zachwycili. Scenografia, charakteryzacja... nie wiem czy ktokolwiek mógł zrobić to lepiej. Sceny są tak poruszające i tak chwytają za serce, że po prostu nie mam słów.A wracając do tego, że w ciągu dwóch godzin było 5 minut fali. To chyba nawet lepiej. Przez te 5-10 minut nie byłam w stanie się ruszyć, trzymałam rękę na ustach i nie zorientowałam się kiedy przestałam podjadać ciastka :) i kiedy zaczęłam płakać. Jestem bardzo wrażliwą osobą i może dlatego ten film tak na mnie zadziałał.
 
W komentarzach piszcie, czy swoje odczucia na temat filmu, jeśli oglądaliście :) 
I także inne ciekawe filmy, którymi chcielibyście się podzielić ;) 
Buuuzi :*




sobota, 2 lutego 2013

Igrzyska Śmierci - film i książka

No i wreszcie nadeszła ta upragniona (przez tych co nie mają ferii) sobota! :) Osobiście na ostatni tydzień dołożyli mi strasznie dużo materiału i jeszcze testy z dodatkowego angielskiego. Ale co ma być to będzie, trzeba dać radę! :)
 
Dzisiaj o książce i filmie, o którym wszyscy na pewno słyszeli. Już w poście "The Perks of being a Wallflower" pisałam, że nie da się wszystkiego z książki przedstawić w filmie, bo siedzielibyśmy w kinie po kilka godzin. Zwłaszcza jeżeli mamy taką książkę jak Igrzyska śmierci. Moim błędem było to, że obejrzałam film, a potem wzięłam się za lekturę. Pierwszy raz chyba doświadczyłam tego, że film poruszył mnie bardziej niż książka. Pierwsza część z całej sagi, moim zdaniem, lekko przeciągana. Więcej przed Igrzyskami i po, niż na samej arenie. Oczywiście, nie zrozumcie przez to, że jej nie polecam, bo książka jest tego jak najbardziej godna. Wciągnęła mnie, lecz czasami lekko przynudzała. Były momenty akcji, część kiedy Katniss była na arenie bardzo mi się podobała. Natomiast musiałam na początku przebrnąć przez kilkanaście rozdziałów, które zajmowały głównie przygotowania. Może wydaje mi się lekko nudna przez to, że przeczytałam dwie następne części czyli "W Pierścieniu Ognia" i "Kosogłos", które są niesamowite! Druga część jest jedną z najbardziej zaskakujących książek, jakie do tej pory przeczytałam. I jeżeli tak jak mnie, korci was, żeby przeczytać ostatnie zdanie z książki, pod żadnym pozorem tego nie róbcie. Ja tak zrobiłam, potem nie mogłam oderwać się od czytania. Musiałam się natychmiast dowiedzieć, dlaczego tak się stało. Trzecia część natomiast przypomina mi trochę wojnę. "Kosogłos" jest najbardziej wzruszającą częścią, ale na końcu zawiodłam się na jednym z drugoplanowych bohaterów. BARDZO. Ostatnie rozdziały przeczytałam na jednym wdechu.
JEŻELI KTOŚ NIE OGLĄDAŁ FILMU, A MA ZAMIAR, NIECH NIE CZYTA DALEJ. SPOILERY. ZAPRASZAM PO OBEJRZENIU :*
Film? Nie mogę pojąć tego, że komuś się nie podobał. Przez połowę miałam dreszcze, jak wchodzili na arenę, jak umierała Rue, jak Katniss użądliły osy i miała halucynacje. To są momenty, na których uczuć nie da się opisać. Jest ich oczywiście więcej. Nawet samo to, że władze mają tak wspaniały pomysł, żeby wysyłać ludzi na rzeź i wszyscy mają to oglądać jest przerażający! Ojciec Rue musiał widzieć jej śmierć jak umierała, każda rodzina oglądała to jak ich dziecko (możliwe, że jedyne) umiera! Wyobrażacie to sobie? Za kilka lat mogą wylosować wasze dziecko i to wy będziecie oglądać jego zmagania na arenie. Wielki po prostu Big Brother, w którym musisz pozabijać wszystkich by wygrać. Ba, nawet wygrana przestaje cię interesować, bo toczysz walkę na śmierć i życie. Ponadto musisz znaleźć źródło wody i upolować coś by przeżyć.
Na prawdę rzadko kiedy zdarza się taka historia, która na prawdę porusza. Na przykład "Harry Potter", niby miała być to książka dla dzieci, a bardzo dużo osób dorosłych, młodzieży, uwielbia to! Cała saga ukazuje to jak bardzo ważna jest przyjaźń i trzymanie się razem, że trzeba czasem poświęcić coś dla innych. Myślę, że bardzo dużo jest takich filmów i książek, tylko my po prostu wolimy oglądać horrory, z których większość jest głupawa, ale mimo wszystko się boimy, albo amerykańskie komedie, zawsze zakończone Happy Endem. A przecież nasza historia nie zawsze kończy się dobrze.


W komentarzach opisujcie swoje odczucia na temat tych filmów i książek, a także polecajcie takie, które tak jak "Igrzyska śmierci"  czy "Harry Potter" chwytają za serce i mają w sobie "to coś" :)
Piszcie także jakie byście chcieli recenzje filmów czy książek. Może czytałam, może oglądałam,a jak nie to obejrzę, przeczytam :)
Aaa i możliwe, że dodam recenzję filmu "Niemożliwe" . Dziwnie to zabrzmiało :D
Buuzi :* i dziękuję za każdy komentarz, obserwację i wejście. Postaram się, żeby notki pojawiały się często i mam nadzieje, że każdy znajdzie tu chociaż jedną dla siebie. :)