czwartek, 27 czerwca 2013

The Bling Ring ♥

Kochani!
Wczoraj byłam na najnowszym filmie z Emmą Watson pt.: "Bling Ring" reżyserii Sofii Coppoli. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ona tak dobrze odnajdzie się w tej roli. Ten film potwierdził, iż z pewnością Emma Watson jest już dojrzałą i bardzo dobrą aktorką. Udowodniła, że nie jest już dziewczynką, którą kochały, kochają i będą kochały, miliony fanów (do których oczywiście się zaliczam :D) Harry'ego Pottera.
 
Na początku film nie jest zbyt zaskakujący. Jedyne co to obserwujemy, to jak z łatwością grupka nastolatków włamuje się do domów celebrytów. Każda scena przypomina poprzednią, co powoduje lekką monotonność. Całą sytuację ratuje ścieżka dźwiękowa i dobra gra aktorska młodych gwiazd :).
Gangiem głównie kierują dziewczyny, lecz znalazł się jeden 'rodzynek' po uszy zakochany w jednej z tych dziewczyn. Marc jest nieśmiały i lekko zagubiony, a żeby zaimponować innym, kradnie.
Cały gang Bling Ring z każdym kolejnym rabunkiem staje się coraz bardziej pewny siebie i myślą, że zostaną bezkarni. Jednak w połowie filmu zostają przyłapani, co nie jest żadną tajemnicą. I tutaj zaczyna się robić bardziej intrygująco. Pojawia się pewien mały zwrot akcji, która nabiera szybszego tempa.
Na koniec Coppola serwuje nam dawkę morału i sama końcówka jest do przedyskutowania. Pozostawia nam lekki niedosyt, co sprawia, że chcemy więcej dowiedzieć się o tej historii.
Od lewej: Taissa Farmiga (Sam), Israel Broussard (Marc), Emma Watson (Nicki), Katie Chang (Rebecca), Claire Julien (Chloe).
Ocena 7/10
Film na pewno warty obejrzenia. Nawet jeżeli znudzą was ciągle powtarzające się sceny okradania domów celebrytów, warto doczekać do końca. Do tego możecie zobaczyć jak Emma Watson radzi sobie w innej roli i że na prawdę dorosła. :)
Buziaki:*

sobota, 15 czerwca 2013

Kac Vegas 3!

Cześć:)
Mam dla was dzisiaj film, który nie dawno miał swoją premierę, mianowicie ostatnią część zwariowanej trylogii "Kac Vegas".















Pierwsze 5-10 minut nieco zniechęciło mnie do tego filmu i myślałam, że będzie to najgorsza część ze wszystkich. Jednak po każdej następnej scenie zmieniłam swoje zdanie i muszę powiedzieć, że jest to lepsza część od 2, ale gorsza od 1. Pierwszej nie da się chyba przebić :D. A druga część jest dla mnie najgorsza, ponieważ zrobili zwyczajną kopię pierwszej...
Wataha znowu wyrusza razem, tylko tym razem nie na wieczór kawalerski ani na żadną inną imprezę :). Teraz muszą odnaleźć Chowa, który ukradł 21 milionów dolarów pewnemu Marshallowi, by ich kumpel Doug, który w każdej części jest najbardziej poszkodowany, przeżył.
Przez cały film nie brakuje sensacyjnych akcji, tekstów pełnych humoru oraz... niemal niezniszczalnego Chowa. Przez niewiarygodnie szybką akcję, film zleciał mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy już był koniec! Nim się obejrzałam już była scena po napisach, która idealnie dopełniła film o nierozstającej się watasze :)
Uwierzcie mi, jest sporo momentów zaskakujących i typowych dla tej czwórki :D
Może i to jest skok na kasę, ale bardzo udany i z pewnością polecam :). Moja rada: nie oglądajcie tej części, jeśli nie widzieliście wcześniejszych, ponieważ zdarza się kilka nawiązań do poprzednich zdarzeń;).
Ocena: 9/10 :)


A jak wam się podobała ostatnia odsłona "Kac Vegas" ? :)
Do zobaczenia (może na Django, które w końcu udało mi się zobaczyć;)) :*

środa, 29 maja 2013

The Great Gatsby ♥

Koochani :)
Zastanawiam się, czy widzieliście już film pt.: "Wielki Gatsby"? Jakie są wasze odczucia na temat tego filmu? :) Ja zaraz przedstawię swoje.
Nigdy nie zaczynam od ścieżki dźwiękowej filmu i wiem, że raczej się nie powinno, lecz teraz to zrobię. To jest pierwszy ogromny plus dla filmu! Ścieżka dźwiękowa w każdej ekranizacji jest bardzo ważna. Myślę, że tutaj jak najbardziej trafili w gust widzów. Przedstawione są dawniejsze czasy, lecz muzyka z reguły nowoczesna. Niektóre utwory były przerobione,  by wydawały się nieco starsze (przynajmniej takie odniosłam wrażenie). Przewinęły się m.in. piosenka Lany Del Rey, Beyonce, Florence & The Machine i wielu innych.
Drugim plusem jest obsada. Założę się, że wielu widzów idzie na ten film ze względu na niesamowitego Leonarda DiCaprio. Ja jestem jednym z nich ;). Drugim znanym aktorem jest z pewnością Toby Maguire znany między innymi ze Spider-mana i "Bracia".
Fabuła... Sama fabuła nie powala na kolana. Trochę nie wiadomo o czym film był. Jedna rzecz była niewyjaśniona, mianowicie: jak on się dorobił takiego majątku? Jeżeli ktoś wie, bo może mi to po prostu umknęło, to bardzo proszę o komentarz ;). Ogólnie film jest o miłości, jak Gatsby spotyka po parunastu latach swoją miłość Daisy. I to tyle.
Na początku stykamy się z Nickiem (jednym z głównych bohaterów), którego sąsiadem jest Gatsby. Jay Gatsby organizuje wielkie imprezy, lecz nigdy go nikt nie widział. Nikt nie wie także dlaczego on wyprawia tyle przyjęć. Oczywiście potem wszystko zostaje na ten temat wyjaśnione.
sosavagelybeautiful:

I WANT THIS SWEATER! #TheGreatGatsby





















Podsumowując, początek jest tajemniczy i z pewnością zachęca do oglądania dalszej części filmu. Z pewnością warto zwrócić uwagę na ścieżkę muzyczną i głównych bohaterów. No, ale oczywiście nie można pokochać film za sam soundtrack i obsadę. Mimo, że nie ma tam konkretnej fabuły film jest intrygujący i dość pozytywnie nastraja, ale tylko przez pewną część... Końcówka jest dość zaskakująca przynajmniej dla mnie :) Ale obejrzyjcie, bo na prawdę warto!
Ocena 8/10 :)
Mam nadzieję, że film wam się spodoba/spodobał.
Chcę jeszcze podziękować za każdy komentarz, obserwację i wejście. Bez was tego bloga by już dawno nie było!<3
Buziaki:*

piątek, 17 maja 2013

Atlas chmur - niesamowity czy przereklamowany?

Witam Was po raz kolejny ;).
Wiem, że posty na moim blogu pojawiają się dość rzadko, ale przyznam, że wolny czas ostatnio wykorzystuje na: znajomych, internet, keyboard ;c. Mam kryzys w czytaniu książek, poprawianiu błędów w mojej oraz w oglądaniu filmów. Ledwo wymusiłam na sobie obejrzenie "Atlas chmur", bo zniechęcała mnie długość tego filmu i pewnie dlatego wiele osób go jeszcze nie obejrzało. Bardzo chciałam go zobaczyć, więc wczoraj usiadłam przed laptopem i zaczęłam oglądać...



Krótko o nim: Opowiada o postaciach z różnych epok i zakątków świata, których decyzje i czyny mają duży wpływ na teraźniejszość, przyszłość i przeszłość naszej planety.
Więc... od mojej koleżanki słyszałam, że przez pierwszą godzinę nie wiadomo o co chodzi. Tak też było. Chciałam go wyłączyć po upływie 30 minut, bo myślałam, że nie dam już dalej rady, lecz było w nim coś takiego co nie pozwalało mi skończyć. I nie skończyłam. Z każdą sceną wiedziałam coraz więcej, aż w końcu miałam pełny obraz o co chodzi. Nie był jednak zbyt trudny do zrozumienia. Za to na przemyślenie potrzeba było trochę czasu. Dobra, ale odpowiadając na pytanie: i tak, i tak. Spotkałam się z ogromną ilością dobrych opinii na temat tego filmu i chyba oczekiwałam czegoś, co mnie kompletnie zbije z nóg. Jak dla mnie nie było efektu :WOW!. Było niepowtarzalnie, oryginalnie, momentami nostalgicznie, ale też brutalnie, pełne pytań. Lubię jak po filmie mam niedosyt. Tutaj go nie odczułam, mimo iż film był bardzo dobry.
Większość obsady pojawia się kilka razy w różnych wcieleniach. Każde w innej epoce. Wszystkie historie są na swój sposób ciekawe i pokazują odrębne części tego, jak działania w każdej z nich poskutkują w przyszłości i jak ludzie podejmują różnorodne decyzje. Słuchać serca, rozumu, czy może innych ludzi?
Co do obsady i gry aktorskiej nie mam żadnych zastrzeżeń. Sporo znanych aktorów takich jak Tom Hanks, Halle Berry (dla mnie najbardziej znana z "Gothicki", ale także "X-men" czy "Kod dostępu") oraz Jim Broadbent (znany z 6 części "Harry'ego Pottera").
Podsumowując... drażniły mnie strasznie ciągle przeplatające się różne wątki. Mimo, że dość łatwo się połapać lekko irytują, co działa z pewnością na minus. Dobrze ogarnęli, nie było bałaganu, ale też nie było idealnie. Może się czepiam, bo sama bym tego lepiej nie zrobiła, ale jak mam być szczera to mówię;). Lekko przereklamowany i na swój sposób niesamowity oraz skłaniający do przemyśleń.
Ocena 7,5/10.



 Niektórzy mówili, że książka niemożliwa do zekranizowania. Nie czytałam jej, może przeczytam i sama ocenię ;-).
Do zobaczenia:*

wtorek, 30 kwietnia 2013

INTRUZ ♥

Kochani :)
Już po egzaminach, trzecioklasiści jak wam poszło? :D Mi osobiście nawet dobrze oprócz historii ;-) Co z tego, że jestem humanistką?
Na początku chciałam trochę z innej beczki. Czy pieniądze są dla was takie ważne? Dla mnie kiedyś były. Awanturowałam się żeby kupiono mi coś nowego albo dali wyższe kieszonkowe. Na szczęście się zmieniłam i wydoroślałam, bo spotkałam ludzi przy których na prawdę mogę być sobą bez drogich ubrań.
Tylko dlaczego ludzie robią to wszystko? Rozwalanie Iphone 4 żeby dostać nowego Iphone 5 nie jest metodą na szczęście, a niestety jest paru takich ludzi w dzisiejszym świecie. Nie mnie ich oceniać, tylko jakie oni mają wartości? Mieć 15-ego chłopaka w wieku 14 lat? Co się z nami dzieje? Obiecuję, że kiedy będę miała dzieci, wychowam je najlepiej jak potrafię, by doceniały inne wartości w życiu niż tylko pieniądze.
Napisałam to, bo często mam tego typu przemyślenia, a rzadko dzielę się nimi  z innymi. Chcę by mój blog nie był tylko odskocznią od rzeczywistości w filmy i książki, a także o tym jak trudno nam odpowiedzieć na proste pytania.
A propos filmów i książek, ponad tydzień temu była premiera filmu "Intruz". Jest on na podstawie książki Stephenie Meyer. Ogólna fabuła : Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Dusze przejęły ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...
 Nie jestem zagorzałą fanką Stephenie Meyer i nie będę tego ukrywać, bo Zmierzch nie przypadł mi do gustu pod żadną postacią. Ta książka na prawdę zapada w pamięci. Do tej pory pamiętam niektóre szczegóły, które autorka w niej umieściła, a przeczytałam ją z pół roku temu. Fabuła dla mnie bardzo interesująca i niepowtarzalna. Wywołała u mnie sporo emocji, a ostatnie 100 stron przeczytałam jednym tchem. Na początku wprawdzie lekko się dłużyła, aby wprowadzić nas w cały ten świat, ale potem z każdym słowem stawała się coraz ciekawsza i przeżywałam wszystkie zdarzenia razem z bohaterami! Co do filmu, ci którzy nie czytali książki pewnie spodziewają się czegoś innego, będzie się dla nich nieco dłużył i nie do końca będą usatysfakcjonowani. Wiem po moich koleżankach. 
Chcę jeszcze dodać, że nie jest to film dla wybitnych koneserów kina, lecz dla młodzieży. To nie znaczy oczywiście, że nie spodoba się także dorosłym;). Brak mu także odpowiedniej ilości efektów specjalnych, więc nie jest to film dla prawdziwych miłośników science-fiction.
Co do gry aktorskiej nie mam żadnych zastrzeżeń. Raczej mało znani aktorzy. Główna bohaterka grała w filmie pt.: Nostalgia anioła. Przepiękny film, także zupełnie inny i niepowtarzalny. Może pojawi się jego recenzja. 
Film zrobiony bardzo dobrze, zwłaszcza spodobały mi się oczy tych dusz w ludzkich ciałach ♥
Polecam 8/10 :) za zbyt mało efektów specjalnych i na początku lekko wydłużony.
















A wy byliście już w kinie na Intruzie? :)
Buuuuzi:* 

niedziela, 14 kwietnia 2013

SPRING BREAKERS :)

No czeeść :)
Mam bardzo mało czasu na pisanie, przez powtórkę do egzaminów, ale obiecuję to w maju nadrobić:). To prawdopodobnie ostatnio post w tym miesiącu ;c.
Dzisiejszym tematem jest film, który tydzień temu ukazał się w kinach, mianowicie jest to "Spring Breakers".
Występuje parę znanych aktorek, takie jak Selena Gomez, Vanessa Hudgens czy Ashley Benson (z serialu "Pretty Little Liars"). Nie spodziewałam się po Selenie czy Vanessie dużo, ale o dziwo dobrze sobie poradziły w postaciach, które grały, a zwłaszcza Vanessa.
Nie wiem czego się spodziewałam idąc na ten film. Wiedziałam, że większość to będą imprezy, jaranie,a na końcu skutki uboczne. Ten film był nieco inny, a czasem nawet niemożliwy. SPOILER Jak można napaść sklep z pistoletami na wodę albo rozwalić bandę murzynów z karabinami dwoma pistolecikami? KONIEC SPOILERA. 
Na początku można odnieść wrażenie, że ten film to tylko: dupa, dupa, cycki. Potem zaczyna przybierać zupełnie inne tempo, zupełnie inną akcję, kiedy na ekranie pojawia się James Franco. Facet, który ma mnóstwo kasy i zupełnie nie wiadomo co ma zamiar zrobić z dziewczynami. Tutaj zaczyna się ironiczna gangsterka z teledysków, film zaczyna się robić momentami dziwny. Szybsze tempo przerywa spokojny utwór Britney Spears "Everytime" podczas którego lecą spowolnione urywki z imprez, broni i nagich dziewczyn. Człowiek kompletnie wybija się z rytmu. Ogólnie jeżeli chodzi o ścieżkę dźwiękową to znajdziemy tam wszystko oprócz muzyki klasycznej.
Co mnie zdziwiło? To, że dziewczyny nie trzymały się od początku do końca razem. Ten , kto nie był jeszcze na filmie, niech nie spodziewa się bandy przyjaciółek, które się nie opuszczają. Każda myśli o czym innym i ma swój świat, czego innego się obawia.
Nie dziwi mnie za to niska ocena na filmwebie (5,7). "Spring Breakers" jest filmem dla sceptycznej i podejrzewam dość małej grupy ludzi. Bądź co bądź jest to dramat i na prawdę to widać. Niektórzy nie potrafią go tylko dostrzec i są zniesmaczeni oglądaniem cycków albo scen z pornosów.
Dramat jest w tym, że te dziewczyny (nie wszystkie cztery) nie widzą nic złego w obmacywaniu przez nieznajomych kolesi, czyli nie mają żadnych granic moralnych albo nie dostrzegają innych wartości od seksu czy pieniędzy. Nie myślcie, że idziecie na komedię, bo nad tym filmem trzeba chwilę pomyśleć i morału nie dostrzeżemy od razu. 
Ocena: 6,7/10

Spring break forever, bitches ;-*

środa, 3 kwietnia 2013

"Mój przyjaciel Hachiko" :)

Koooochani :)
Mam nadzieję , że miło spędziliście święta i nie obżarliście się za bardzo haha :). U mnie było nawet miło :).
Dzisiaj przychodzę do was z filmem, nie wiem czy znanym czy nie, bo ja o nim się dowiedziałam z rankingu światowego, gdyż jest on 56, czyli dość wysoko. Nawet bardzo wysoko bym powiedziała.
Ja jestem z tych ludzi, którzy uwielbiają filmy o psach! :) Nie dość, że zawsze są słodkie, to zazwyczaj przedstawiona jest na nich piękna historia, dająca wiele do myślenia. Przecież, kto powiedział, ze naszym najlepszym przyjacielem może być człowiek?
Krótki opis:  Profesor Parker Wilson poszukuje domu dla bezdomnego psa. Wkrótce między nim a zwierzęciem rodzi się niezwykła więź.. i dalej wszystko się toczy:)
Historia opowiedziana w filmie jest oparta na faktach i na końcu filmu z pewnością będzie miejsce, gdzie w tej chwili znajduje się posąg tego psa, bo niestety nie pamiętam ;c.
Niby na samym początku nic takiego się nie dzieje, ale nie sposób oderwać wzrok od tego filmu. Jest tak piękny, a pies jest przesłodki :D. Wywarł na mnie bardzo silne wrażenie i z pewnością zasługuje na tak wysokie miejsce w rankingu światowym. Nie da się o nim wiele powiedzieć prócz tego, iż był to film jeden z najbardziej wzruszających. Napisałam o nim, ponieważ myślę, że każdy powinien go zobaczyć. Tak po prostu. Film nie jest ciężki i nie trzeba się wczuwać żeby go zrozumieć;)
Gra aktorska... pies wytresowany fantastycznie ;) Nie ma znanych aktorów oprócz Richarda Gere, który idealnie pasuje do tej roli. Odegrał ją bardzo dobrze!
Cóż po prostu brak słów :) idealny, wzruszający... so wonderful :)
































 Przy okazji, założyłam niedawno tumblra :) Zapraszam i zachęcam do obserwowania (odwdzięczam się;)):
 http://inspiraaations.tumblr.com/
Enjoy:)
Buuuuzi:*



niedziela, 31 marca 2013

Smacznego jajka! :)

Kochani,
z okazji tych, niestety śnieżnych i szaroburych, świąt wielkanocnych życzę Wam, aby spełniły się wszystkie wasze najskrytsze marzenia. Abyście spędzili jak najwięcej czasu z rodziną, bo ona jest dla nas najważniejsza. Dziewczyny, by całe żarcie poszło w cycki :D. Aby w lany poniedziałek przemokli do suchej nitki (tylko bez zalewania telefonu, jak to mądrze zrobiłam dwa lata temu), chyba że wolicie ukrywać się  w domu :). By te święta, mimo paskudnej pogody, były magiczne. Ogólnie wszystkiego co zapragniecie!

A tutaj macie ode mnie takiego seksownego kurczaczka :)


Dziękuję Wam za każdy komentarz, każde wejście, każdą obserwację :)
Jeszcze raz Wesołych Świąt!
Buuuuuuuuuuuzi :*

piątek, 22 marca 2013

Chudniemy do wakacji! :)

Hellooo :)
Mam wrażenie, że strasznie zaniedbuje mój blog ;c. No cóż... brak czasu i motywacji do pisania.
A propos pisania, może uznacie, że to baaardzo głupie, ale muszę wydrukować swoją książkę i przeczytać ją jeszcze raz, aby napisać zakończenie, ponieważ nie pamiętam co było w środku i jak opisywałam niektóre rzeczy :D. No tak to jest, gdy pisze się książkę przez dwa lata. Przy okazji wprowadzę różne poprawki, ale podejrzewam, że książka będzie gotowa dopiero na przełomie lipca i sierpnia, bo jadę na nudne wakacje z rodzicami, w miejsce, w którym byłam z 10 razy! I to na dwa tygodnie! Może to i dobrze. Może ten wyjazd stanie się moją odskocznią od rzeczywistości?
No i właśnie! dzisiejszym tematem nie jest żadna książka ani film, tylko wakacje! Pewnie niektórzy by chcieli schudnąć, a jak nie to chociaż wymodelować swoje ciało ;).
Jednym z najlepszych ćwiczeń na talię i na brzuch są ćwiczenia plankowe. Mianowicie:
Ćwiczenie pierwsze: 
Kładziemy się płasko na brzuchu. Ręce obok piersi i podnosimy się trzymając ciężar na rękach i palcach u nóg. Pilnujemy, aby od głowy do stóp była linia prosta (czyli nie unosimy zbytnio tyłka do góry). Podnosimy jedną nogę (cały czas prostą) do góry na wysokość pośladków i powoli opuszczamy do dołu. To samo robimy z drugą nogą. Powiedzmy, że na każdą nogę robimy tak 10-15 razy :)
Ćwiczenie drugie: 
Przyjmujemy taką samą pozycję jak w ćwiczeniu pierwszym i teraz jedno kolano do łokcia, a potem drugie i tak na zmianę.
Ćwiczenie trzecie: 
Kładziemy się bokiem i opieramy ciężar na jednej ręce (tej przy podłodze), druga ręka na biodro i podnosimy biodro do góry (starajcie się nie chwiać przy tej pozycji). Ciężar mamy na stopach i ręce, ale odczuwamy mięśnie brzucha. Trzymamy tak 4-5 sekund i opuszczamy. Powtarzamy 5 razy, z tym, że za 5 razem trzymamy 5 sekund i odliczamy od 10 w dół.Opuszczamy i tak samą z drugą stroną.
 

Ćwiczenie czwarte: 
Siadamy, nogi mamy proste przed sobą, a ręce przy biodrach. Podnosimy do góry biodra, utrzymując linię prostą między głową a brzuchem. Powtórzeń robimy tyle samo co w ćwiczeniu trzecim.
Ćwiczenie piąte: 
Pozycja taka jak w ćwiczeniu pierwszym i drugim. Podnosimy jedną rękę do góry skręcając lekko biodra i opuszczamy. Tak samo z drugą i tak 15 razy na jedną rękę.
Ćwiczenie szóste:
Pozycja taka sama jak w ćwiczeniach 1,2,5. Podobne ćwiczenie to drugiego, tylko tym razem kolano kierujemy do drugiego łokcia. Tak samo z drugą nogą.
Ćwiczenie siódme: 
Leżymy płasko, podpierając się na łokciach. Podnosimy biodra, brzuch do góry, ciężar na łokciach i palcach. Trzymamy przez 30-35 sekund.

Ćwiczenia wykonujemy w różnej kolejności. Ja robię tak: ćw 1, 2, 3, 4, 7, 5, 6, 3, 4, 7.
Czyli ćwiczenie trzecie, czwarte i siódme musi być wykonane dwukrotnie.
 Jeżeli nie zamierzacie schudnąć to można zrobić te ćwiczenia na kręgosłup:) .

Oczywiście na zapominamy o ćwiczeniach cardio! (na spalanie tłuszczu) i nie obżeraniu się słodyczami!
Może to być bieganie, burpees, tabata(raz w tygodniu), rower... jest mnóstwo sposobów:)

A tu takie motywacje i dla panów i pań :D :
 
Obejrzę Django, bo podobno dobre i napiszę recenzję ;- )
Buuuzi:*

wtorek, 12 marca 2013

Nieśmiertelni - warto, czy nie?

Kooochani ;))
Ten tydzień nie zapowiada się najlepiej, mimo że mam sporo wolnego. Tylko od szkoły, z którą i tak radzę sobie na razie najlepiej. Angielski zaczyna mnie powoli przerastać. Ciągle znajduję coś czego nie umiem, co jest podchwytliwe i po prostu nie mam siły na to wszystko... jeszcze do tego robię jakieś testy. Nie mam czasu wyjść z domu by się z kimś spotkać czy pojechać na zakupy. Już nie mówiąc o sprawach miłosnych, które jak się szybko zaczynają, tak szybko umierają śmiercią naturalną. Dlaczego? Przez mój brak czasu na poznanie kogoś nowego interesującego. Ostatnio nawet już było dobrze... było. I się skończyło. Alee dobra nie będę was zanudzać moimi problemami, bo zapewne macie dużo swoich! Bo powoli tracę nadzieje w to, że ktokolwiek na tym świecie osiągnie kiedyś pełnię szczęścia.

 Przybywam z sagą Nieśmiertelni autorki Alyson Noel. Oto opis pierwszej części pt.: "Ever" :
 Pewnego koszmarnego dnia szesnastoletnia Ever Bloom traci w wypadku samochodowym najbliższą rodzinę. Od tej chwili staje się medium – słyszy myśli różnych ludzi, widzi ich aurę i dzięki przelotnemu choćby dotykowi może poznać ich przeszłość. Te nadprzyrodzone umiejętności sprawiają, że otoczenie traktuje ją jak dziwadło, więc Ever zamyka się w sobie i odgradza od świata. Wszystko się zmienia, kiedy dziewczyna poznaje Damena Auguste’a. Tylko on potrafi wyciszyć dudniące w jej głowie głosy i wejrzeć w jej duszę. Dzięki niemu Ever wchodzi w świat alchemii i magii, dowiadując się rzeczy, o których zwykły śmiertelnik nie ma pojęcia. Kim jest Damen? Skąd pochodzi? Jakie sekrety skrywa? Na te pytania Ever nie zna odpowiedzi. Wie jedynie, że zakochała się bez pamięci i że jej życie wkrótce zmieni się nie do poznania.

Tak, tak jest w niej sporo romansu.
Książki mają genialne okładki! I niestety muszę się przyznać, że głównie ona zachęciła mnie do czytania tej książki. Nie oceniaj książki po okładce w wypadku pierwszej części zupełnie się nie sprawdziło. "Ever" jest książką, która bardzo szybko pochłania. Ja osobiście przeczytałam ją niewyobrażalnie szybko, a uwierzcie mi czasem z książką męczę się i męczę, mimo tego że jest dobra.
Na samym początku mamy spis kolorów aur. Na przykład, gdy ktoś ma różową poświatę oznacza to miłość, szczerość i przyjaźń, natomiast kiedy kolor jest czarny: choroba, śmierć, brak energii. Bardzo przydatny i dośc szybko można zapamiętać ;-) .
Słyszałam dużo porównań ze Zmierzchem. Na całe szczęście nie czytałam tej sagi. Jeżeli ktoś czytał, czy rzeczywiście istnieje podobieństwo między Ever, a Zmierzchem?

Odpowiadając na pytanie w temacie... myślę, że warto. Ale tylko pierwszą i drugą część. Autorka buduje niesamowite napięcie i nie chce się ich odkładać. A trzeciej i czwartej... to napięcie niby jest, ale szczerze to wieje nudą i monotonnością. Po trzeciej części zastanawiałam się czy nie dać sobie spokoju z tą serią, ale pomyślałam: A może tylko ta część była taka słaba? Może czwarta będzie lepsza?
Niestety tak się nie stało.

Nie chcę poddawać ocenie całą sagę, więc:
Ever i Błętkina godzina 9/10 ( jeden punkt za czas. Książki pisze się raczej w przeszłym, a nie teraźniejszym. Ale spokojnie nie razi to tak bardzo )
W cieniu klątwy i Mroczny płomień 3-4/10



































 A tak przy okazji jak wam życie mija? ;- ))
Buuuuzi:*

sobota, 9 marca 2013

O wszystkim i o niczym :)

Długo dosyć nic nie napisałam, ale też nie oglądam zbyt wartych uwagi filmów. Mam kryzys twórczy ;c. Książka też mi nie idzie, można powiedzieć, że trochę mi już zbrzydła. Może to dziwne, ale tak jest. Znam zakończenie od nie wiadomo kiedy, a jak próbuje je zmienić, to jedno jest głupsze od drugiego... Niestety. Są dni kiedy nie mogę się oderwać od pisania, a są dni kiedy nie chce mieć z nim nic do czynienia.
Drugim moim problemem jest wybranie liceum... Na razie skupię się na testach gimnazjalnych! Może je w miarę dobrze zdam. ;)
Nadal czytam Pretty Little Liars, choć ostatnio mam na to coraz mniej czasu.;c Oglądam także serial pod tym tytułem. Znalazłam jeszcze inny, "Pamiętniki Carrie". Miałam napisać o nim notkę, ale stwierdziłam, że nie ma po co. Ogólnie jest on o dziewczynie, która dostaje staż na Manhattanie i już pierwszego dnia spotyka dziewczynę z magazynu Interview. Larissę (dziewczynę z Interview) zachwyciła bardzo torebka Carrie (tytułowej bohaterki) i postanowiła ją fotografować itd. Ale to nie jest jedyny motyw serialu. Przyjaciółki Carrie mają problemy miłosne, tak jak ona sama. Ogólnie fabuła jest bardzo prosta, a serial lekki, łatwy i przyjemny. Oczywiście nie brakuje tytułowej królowej szkoły, która ma każdego chłopaka, jakiego zapragnie. Typowy amerykański serial, czyli takie, które dziewczyny najbardziej lubią.
Przed chwilą, oprócz robieniu testu z historii i WOS-u, obejrzałam "Charlie i fabryka czekolady". Tytuł z pewnością zna każdy, ale myślę, że nie każdy miał okazję się z nim zetknąć. Według mnie to dobry film z morałem z bajki. Wnioskujemy z niego, żeby nie być na każdą zachciankę swojego dziecka, nie przechwalać się, mieć umiarkowanie w jedzeniu itp. Oczywiście kiedy na ekranie pojawia się Johnny Depp (czyt. dep, a nie dip!) od razu na naszej twarzy pojawia się uśmiech :). W tym filmie jest trochę dziwny, ale nikogo innego nie wyobrażam sobie w tej roli! ;-D. No i oczywiście Helena Bonham-Carter świetnie, ale nie miała zbyt dużej roli.
Przy okazji... zaczęłam oglądać Top Model... nie wiem co mnie napadło, żeby oglądać ten beznadziejny program. Krupę kiedy lubiłam! Może trudno w to uwierzyć, ale tak. W tym programie jest po prostu beznadziejna...
Oceny:
Pamiętniki Carrie : 7/10
Charlie i fabryka czekolady: 8,5/10

 
Przy okazji polecam sklep:
http://azjatyckistyl.pl/
A wy? Co myślicie na temat tego filmu? Lubicie czekoladę? ;-D Bo ja uwielbiam białą ♥
Buuuzi:* i miłej soboty:)

wtorek, 26 lutego 2013

"The House at the End of the Street" i kilka słów ;-)

Kochani! 
Słuchajcie, usunęłam ostatniego posta, ponieważ byłam bardzo zdenerwowana i mam czasem gorsze dni (jak każdy). On w ogóle nie miał sensu poza króciutką recenzją, która i tak nie wyszła mi tak jakbym chciała. Przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony, jak już mówiłam, byłam pod wpływem emocji :) . Na szczęście humor mi poprawiła noc u przyjaciółki i oglądanie filmu, którego zaraz recenzję napiszę. ;-)
Ogólnie to do końca tego tygodnia mam w szkole luźno i prawie nic nie muszę robić! ♥ Pozostaje tylko angielski dodatkowy i korepetycje (o zgrozo!). Uwierzcie, nigdy nie chcielibyście takich korepetycji...
Jeszcze na dodatek waga nie rusza się od maja tamtego roku! Ani w górę, ani w dół! Szukam ciągle przyczyny, ale tak na prawdę żadna mi nie przypasowała.



Wyżej plakat z filmu "The House at the End of the Street" (Dom na końcu ulicy).
Krótko o filmie:
 Nastoletnia Elissa wraz z matką Sarhą, przeprowadzają się do nowego miasta. Wkrótce dowiadują się, że po drugiej stronie ulicy, doszło rok wcześniej do makabrycznego morderstwa, w którym młoda dziewczyna zamordowała swoich rodziców, po czym zniknęła. Komplikacje zaczynają się gdy Elissa zaprzyjaźnia się z jedynym ocalałym z tej zbrodni.

Na filmwebie napisali, że to horror... w połowie może i horror, ale bardziej bym dała gatunek thriller. Były momenty straszne, ale nie aż tyle co w innych (w miarę dobrych) horrorach :). Także spokojnie, dla tych, którzy nie są fanami horrorów, ten film może odpowiadać.
Gra aktorska... Tak obejrzałam ten film tylko dlatego, że zagrała w nim Jennifer Lawrence (odtwórczyni roli Katniss Everdeen w Igrzyskach Śmierci, a także innych), która jest wspaniała! Stała się ona jedną z moich ulubionych aktorek (ulubiona - Emma Watson). Nawet dostała Oscara, trzymałam za nią kciuki ;3.
Reszty aktorów nie znałam, ich nazwiska nie obiły mi się o uszy, ale także sobie świetnie poradzili.
Fabuła niby jest banalna z początku, taka jak u większości horrorów, ale potem nadchodzi punkt kulminacyjny! I w tym momencie zaczyna się thriller, nie horror. Dalej nie ma żadnych paranormalnych zjawisk i tak na prawdę nigdy ich nie było. Ale nie dowiecie się, jeśli nie zobaczycie na własne oczy:).
Końcówka zupełnie zbiła mnie z tropu. Musiałam chwilkę się nad nią zastanowić, aby zrozumieć o co tym w ogóle chodzi! Myślę, że moja teoria na temat niej jest trafna, ale kto wie o co chodziło autorowi ; o .
Film wywołał u mnie na początku lekki strach, chociaż z horrorami jestem już trochę obyta :). Prawie na początku okazuje się, że ten 'ocalały z tej zbrodni' ukrywa pewną tajemnicę. I tu zaczyna się robić intrygująco i dosyć ciekawie. Razem z Elissą (Jennifer) przeżywałam wszystkie zdarzenia i myślałam sobie: A co by było gdybym ja znalazła się w takiej sytuacji? Czy poradziłabym sobie?
Podsumowując "The House at the End of the Street" jest filmem bardzo trzymającym w napięciu i bardzo wciąga. Oczywiście nie jest to film roku ani żadne cudo, ale na luźniejszy wieczór (najlepiej w towarzystwie) jak najbardziej ;) .
Film oceniam tak 7,8/10
Polecam! ♥
Buuuuuzi :* 

poniedziałek, 18 lutego 2013

Warto iść na "Piękne Istoty"?

Witam, witam jak tam ferie mijają? ;- D
I jak tam spędziliście Walentynki? Mam nadzieję, że nie czuliście się w tym dniu tak jak ja? ;>
No, ale trudno, czy kogoś macie czy nie macie, trzeba patrzeć optymistycznie na świat, by jakoś przeżyć ;-))
Wybrałam się na film pt."Piękne Istoty". Jest on na podstawie niezwykle nudnej i dłużącej się książki. Przez większość czasu nie dzieje się kompletnie nic, aż w końcu mamy chęci ją odłożyć i zabrać się za coś ciekawszego (w moim przypadku "Pretty Little Liars" :D). Co do ekranizacji... lepsza od książki, to jest pewne. Zrobiony... masakra. Jak na taki film mogli się bardziej postarać i włożyć więcej pracy w to, by wyglądało bardziej realistycznie.
Mało znanych aktorów. Emma Thompson wypadła dobrze, a Jeremy Irons bardzo dobrze ;-) Reszta średnio, chociaż do dwóch głównych ról nie mam zastrzeżeń. Oprócz tego, że główny aktor był po prostu za stary...
Nie mogę o tym filmie powiedzieć zbyt dużo. Sama fabuła nie jest jakoś powalająca, trochę podobne do "Zmierzchu". Wersja książkowa i filmowa baardzo się od siebie różnią. Wiadomo muszę wyciąć niektóre fragmenty, nawet niektóre mniej ważne postacie, ale nie pokazywać scen nie po kolei! Wprawdzie książki nie doczytałam do końca, ale scena na której skończyłam (połowa książki) była na samym początku filmu. Kompletnie nie ta kolejność i, podobno jak czytam inne opinie, inne zakończenie. Ostatnie pół godziny filmu baaardzo naciągane.
Żeby nie było, że kompletnie mi się nie podobał, powiem, że mimo nawet tej kolejności oraz trochę głupich i żenujących dialogów, był całkiem okej. Niektóre fragmenty i wątki bardzo mi się spodobały (chociażby z księgą, jak ktoś oglądał)  ;-)
Aleee niestety film nie zasługuje na zbyt dużą ocenę. Szkoda, bo mogli go zrobić na prawdę bardzo dobrze, a nie przeciętnie. Myślę, że 4,5/10 będzie dobrą oceną:)





Tu okładka książki :)
Moim zdaniem, jeśli ktoś lubi "Zmierzch" to jest szansa, że ten film się spodoba, lecz jeśli kto kompletnie nie wie o czym ten film będzie albo nie gustuje w tego typu filmach, po prostu się wynudzi.
Oczywiście to tylko moje zdanie, jeśli komuś się podobało, to dobrze, bo ma dość wysoką ocenę na filmwebie ;-) .
Buuuuzi :* 

sobota, 16 lutego 2013

TABATA :)

Zdecydowałam się o tym napisać, ponieważ pewnie wielu z was chciałoby schudnąć,a dokładnie nie wie jak ;- ) W notce : Jak schudnąć? :D pisałam ogólnie wszystkie rzeczy, natomiast teraz chcę zwrócić waszą uwagę na ćwiczenia tabata.
Tabata jest metodą treningową opracowaną przez japońskiego profesora Izumi Tabata. Jest to czterominutowy trening metaboliczny i na pewno jest to świetna metoda na spalenie tkanki tłuszczowej oraz poprawienie kondycji i wytrzymałości.

NA CZYM POLEGA?
Polega na wykonaniu jednego ćwiczenia przez 20 sekund i zrobieniu 10 sekund odpoczynku. I tak wykonujemy 8 rund, co nam zajmuje około 4 minut. Po zakończeniu tej serii bierzemy się za następne ćwiczenie, które wykonujemy tyle samo razy co poprzednie. I tak robimy z czterema ćwiczeniami. Po każdej serii należy się od 30 sekund do 1 minuty odpoczynku.

JAKIE ĆWICZENIA WYKONYWAĆ? 
Tutaj chodzi o to, aby do treningu angażować jak najwięcej mięśni i robić to w sposób równomierny! Jednym z lepszych ćwiczeń jest głęboki przysiad z ciężarkiem trzymanym w rękach z przodu lub ew. z boku (ale osobiście mi jest łatwiej z przodu). Korzystnym ćwiczeniem jest także szybki bieg z kolanami unoszonymi do góry (tak ok. na wysokość pępka). Jednym z ćwiczeń, które ja robiłam było burpee. Pewnie nic ta nazwa wam nie mówi. Chodzi o to by z pozycji stojącej zrobić przysiad, podeprzeć się rękoma o podłogę, wyrzucić do tyłu nogi (jak najdalej potrafimy) ciągle trzymając ręce na podłożu, następnie nogi "cofamy" to pozycji drugiej (czyli ręce na podłożu, nogi zgięte, ciężar na palcach) i na koniec wyskok na jaki tylko jesteśmy zdolni. Mam nadzieję, że skumaliście :D. Chyba dam obrazek na koniec posta. I powiedzmy, że zrobimy tego około 5-7 powtórzeń w jednej rundzie. Chyba, że stać nas na więcej!

Uwaga, ćwiczenia raczej nie dla początkujących, ponieważ (może tak nie wygląda) trening jest dość ciężki i możemy nie podołać wyzwaniu, a co gorsze nabawić się kontuzji. Lepiej zacząć od lżejszych ćwiczeń, np. bieganie, albo zrobić ich mniej i za każdym kolejnym podejściem starać się zrobić więcej. :) Zestaw raczej do wykonania na raz w tygodniu, nie codziennie!
















Tu schemat burpee.
Powodzenia i ostrożnie! :)
Buuuuuuzi :*

wtorek, 12 lutego 2013

"The Words"

Piszę tę notkę pod wpływem emocji jakich wywarł na mnie ten film. Obejrzałam go dosłownie przed sekundą i pomyślałam, że musze go zrecenzować, że muszę go opisać. Jest to film chyba bardzo mało znany, bo trafiłam na niego przez przypadek. Nikt mi o nim  nigdy słowa nie powiedział. I myślę, że filmy, które nie mają zbyt dużego rozgłosu są o niebo lepsze niż takie, o których wszędzie jest mowa. Film opowiada o pisarzu, który napisał książkę o pisarzu, który ukradł powieść i wydał ją jako swoją. Pokręcone wiem, ale mam nadzieje, że się połapaliście. Od razu mówię, końcówka filmu jest intrygująca i niektórych może zaskoczyć, tak jak mnie. Nie będę pisała o grze aktorskiej, bo Bradley Cooper jak zwykle świetnie wypadł, widać, że ma wielki potencjał, aby w przyszłości być na prawdę dobrym aktorem. Widziałam też parę innych znajomych twarzy, ale nie mogę przypomnieć sobie jak się nazywali, ale w obsadzie na pewno wszystko znajdziecie ;-) .
Film ukazuje z pewnością uczucia, z jakimi zmagać się musi człowiek, który kradnie komuś powieść. Zwłaszcza jeżeli autor ma za sobą kawał niebyt ciekawego życia, a ten człowiek wydał tę książkę jako swoją, zdobył popularność, a jego żona patrzy na niego z oczami pełnymi wzruszenia. Klimat, w który wprowadza widza w ten film jest niesamowity (przynajmniej dla mnie, bo sama piszę książkę). Niektórzy powiedzą: aaa tam nic specjalnego dramat, jak dramat... Ale nie, nie sądzę, by to był jeden z tych dramatów, na którym mężczyźni co chwilę biegają do łazienki i przynoszą swoim żonom chusteczki higieniczne. Jest to film na chwilowe przemyślenie wyborów jakich dokonujemy w życiu i jakie będą ich konsekwencje.

    "...My sami dokonujemy wyborów, ale najtrudniej jest nam z nimi żyć..." - cytat z filmu. 


Buzi:* 

sobota, 9 lutego 2013

Poradnik pozytywnego myślenia :)

Zanim przejdę do tematu, chciałabym wam strasznie podziękować za ponad 1000 wyświetleń! ♥ Na prawdę dużo to dla mnie znaczy i cieszy, że jednak ktoś czyta to co uważam ;- D Wiem, że to dla niektórym bloggerów jest norma, że mają ponad 1000 wejść. Ba! Nawet 10000000! :) Ale jak dla mnie to jest na prawdę dużo. Zmieniłam wygląd swojego bloga (mam nadzieję, że się podoba) i staram się go ulepszać kiedy i jak tylko się da ;-)
Dzisiaj mam dla was film, który dopiero co pojawił się w kinach. Oczywiście mowa o "Poradniku pozytywnego myślenia" :) . Oczywiście po chamsku nie poszłam na niego do kina, tylko leniwie obejrzałam sobie go w serwisie http://stop-limitom.pl/. Ale cóż brak czasu i brak pieniędzy robią swoje.Krótki opis: Były nauczyciel, Pat Solitano (Bradley Cooper), znalazł się na życiowym zakręcie. Po tym, jak stracił pracę, dom, oraz żonę, ostatnie osiem miesięcy spędził w szpitalu psychiatrycznym. Po zwolnieniu ze szpitala w wyjściu na prostą pomagają mu rodzice - Patrick senior i Dolores (Robert De Niro i Jacki Weaver). Pat jest zdeterminowany, by po okresie separacji odbudować relacje z żoną i wrócić do niej. Wszystko jednak komplikuje się na nowo, kiedy spotyka on na swojej drodze tajemniczą i samotną nieznajomą, Tiffany (Jennifer Lawrence).
  Po pierwsze, obsada aktorska! Aaa, na prawdę rzadko się zdarza tak, że uwielbiam każdego głównego aktora!  Bradley Cooper (znany głównie z "Kac Vegas", co też bardzo mi się podobało) odwalił znakomitą robotę! Polubiłam tego aktora nie tylko z roli w Kac Vegas, ale też "Jestem Bogiem". Ten drugi mało znany, ale na prawdę wart obejrzenia, ale o nim inna notka. Rola człowieka po szpitalu psychiatrycznym bardzo do niego w tym filmie pasowała;-D. Jennifer Lawrence! Może nie każdy kojarzy imię i nazwisko, ale grała ona główną rolę w "Igrzyskach Śmierci", także znakomicie wypadła. No i Robert De Niro oczywiście jak zwykle, baaardzo dobrze ;- )).
 Po drugie, ten film nie do końca jest komedią. W zwiastunie w tv ukazują ten film jako bardzo śmieszny, czy coś w tym stylu. Moim zdaniem nie do końca tak jest, ponieważ pokazuje on ludzi, którym w życiu nie do końca się powiodło i którzy się pogubili we własnym świecie. Oczywiście wszystko to jest pokazane pozytywnie, ale jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, jak oni mają ciężko i nie zdają sobie sprawy z tego co robią, już nie do końca tak jest
. Podsumowując, "Poradnik pozytywnego myślenia" jest na prawdę godnym obejrzenia filmem i za obsadę aktorską, i po to, byśmy uświadomili sobie jak niektórzy mają ciężko. A przy okazji trochę się pośmiać, bo niektóre momenty są tego warte! ;)


Buuuuzi:*  i na koniec nutka, która może być dobrą odskocznią od codziennej :-) (z filmu "The Perks of Being a Wallflower) 
 http://www.youtube.com/watch?v=sENM2wA_FTg

czwartek, 7 lutego 2013

Pretty Little Liars ♥

Hehehe, ja jednak postanowiłam zacząć ferie od dnia jutrzejszego! :)
Mamy duużo lekcji, a ostatnie trzy są strasznie nudne.. więc postanowiłam przedłużyć sobie wolne ;)
Dzisiaj przybywam z serialem i książką zarazem. Dla niektórych ta nazwa może nic nie mówić, tak jak mnie parę miesięcy temu. Ogólnie:
Serial opowiada historię grupki nastolatek. Jedna z dziewczyn ginie w niewyjaśnionych okolicznościach... po roku reszta przyjaciółek zaczyna od niej dostawać dziwne wiadomość... zza grobu. Okazuje się, że dziewczyny ukrywają straszliwą tajemnice...
Tą jedną z dziewczyn była dziewczyna o prześlicznych blond włosach i twarzy w kształcie serca. A na imię miała Alison :) . Ma ona za sobą cztery przyjaciółki, Spencer (dziewczynę bardzo dobrze się uczącą), Emily (jej "obrońcę"), Arię (dziwaczkę kochającą sztukę) i Hannę (kocha centrum handlowe, bulimiczka). Jak widać wszystkie z nich różnią się charakterem. Ich początki przyjaźni są opisane w książkach, lecz w serialu nie do końca to wszystko jest pokazane.
Serial, a książka bardzo różnią się od siebie. Obie wersje są równie intrygujące (oprócz trzecia część książki, która jest tylko przedłużeniem) i obie są warte uwagi. Zaczęłam swoją przygodę z serialem parę miesięcy temu, kiedy moje koleżanki z klasy miały świra na jego punkcie (zarówno jak i książek). Postanowiłam jako pierwsze zobaczyć serial, bo jakby mnie nie wciągnęło, to bez sensu kupować książkę.Niektórzy mówią, że 1 odcinek ich znudził, a dla mnie był on baaardzo wciągający. Pochłonęłam dwa i pół sezonu w tydzień! I strasznie żałowałam, że będę od tamtej pory musiałam czekać na kolejne rozpoczęcie sezonu. Teraz trwa i co tydzień pojawia się nowy odcinek (link do strony gdzie można obejrzeć podam na końcu). Serial, jak i książka są tak pokręcone, że czasem trudno się połapać, zwłaszcza jak się odłoży czytanie, bądź oglądanie na jakiś czas. Do tego... seksowni aktorzy :D.


Od lewej: Hanna, Emily, Spencer, Aria.





































A to polskie okładki książek :) Części na razie jest 10, ja jestem na 8 :)
Na prawdę gorąco polecam, jeżeli lubicie tajemnicze i wciągające seriale:) A jak ktoś zaczyna ferie i nie ma co robić to to jest najlepszy przepis na nie!
Link do strony :  http://video.anyfiles.pl/
Tam są chyba wszystkie odcinki. Ja oglądałam na kinomaniaku, ale teraz mają jakiś problem ;/. trzeba tylko tam dobrze poszukać a znajdziecie pierwszy odcinek :)
Enjoy! i mam nadzieje, że komuś się spodoba :)
Aaa teraz będę oglądać "Poradnik pozytywnego myślenia" i dam wam znać, czy warto iść do kina :) 
Buuuuuzi :*  i miłych ferii dla tych co zaczynają :)

wtorek, 5 lutego 2013

NIEMOŻLIWE

Taaak już tylko do końca tego tygodnia i : Witajcie moje upragnione ferie! ♥
Tak jak w poprzednim poście mówiłam, dzisiaj recenzja filmu "Niemożliwe". Myślę, że większość z nas widziała zwiastun w telewizji, bądź słyszała o nim od znajomych. Jest to historia rodziny, która przeżyła falę tsunami w Tajlandii w 2004r.
Oczywiście na początku filmu jest wszystko pięknie, ładnie, rodzina leci na wakacje i zatrzymuje się w kwaterze wcześniej zamówionej. Potem wszystko zaczyna się dziać!. Nie chcę tu streszczać filmu, bo nie taka jest moja rola, ale to co mnie zdziwiło w tym filmie to to, że ta straszna fala trwała zaledwie 5-10 minut, przy czym film trwa 2 godziny. Oczywiście to absolutnie nie psuje przesłania filmu, ani tego jakie to musiało być uczucie dla tej rodziny, która na prawdę znalazła się w tym miejscu. I tu muszę pochwalić absolutnie profesjonalną i świetną grę aktorską. Nie będę wymieniała nazwisk, ponieważ wszyscy mnie zachwycili. Scenografia, charakteryzacja... nie wiem czy ktokolwiek mógł zrobić to lepiej. Sceny są tak poruszające i tak chwytają za serce, że po prostu nie mam słów.A wracając do tego, że w ciągu dwóch godzin było 5 minut fali. To chyba nawet lepiej. Przez te 5-10 minut nie byłam w stanie się ruszyć, trzymałam rękę na ustach i nie zorientowałam się kiedy przestałam podjadać ciastka :) i kiedy zaczęłam płakać. Jestem bardzo wrażliwą osobą i może dlatego ten film tak na mnie zadziałał.
 
W komentarzach piszcie, czy swoje odczucia na temat filmu, jeśli oglądaliście :) 
I także inne ciekawe filmy, którymi chcielibyście się podzielić ;) 
Buuuzi :*




sobota, 2 lutego 2013

Igrzyska Śmierci - film i książka

No i wreszcie nadeszła ta upragniona (przez tych co nie mają ferii) sobota! :) Osobiście na ostatni tydzień dołożyli mi strasznie dużo materiału i jeszcze testy z dodatkowego angielskiego. Ale co ma być to będzie, trzeba dać radę! :)
 
Dzisiaj o książce i filmie, o którym wszyscy na pewno słyszeli. Już w poście "The Perks of being a Wallflower" pisałam, że nie da się wszystkiego z książki przedstawić w filmie, bo siedzielibyśmy w kinie po kilka godzin. Zwłaszcza jeżeli mamy taką książkę jak Igrzyska śmierci. Moim błędem było to, że obejrzałam film, a potem wzięłam się za lekturę. Pierwszy raz chyba doświadczyłam tego, że film poruszył mnie bardziej niż książka. Pierwsza część z całej sagi, moim zdaniem, lekko przeciągana. Więcej przed Igrzyskami i po, niż na samej arenie. Oczywiście, nie zrozumcie przez to, że jej nie polecam, bo książka jest tego jak najbardziej godna. Wciągnęła mnie, lecz czasami lekko przynudzała. Były momenty akcji, część kiedy Katniss była na arenie bardzo mi się podobała. Natomiast musiałam na początku przebrnąć przez kilkanaście rozdziałów, które zajmowały głównie przygotowania. Może wydaje mi się lekko nudna przez to, że przeczytałam dwie następne części czyli "W Pierścieniu Ognia" i "Kosogłos", które są niesamowite! Druga część jest jedną z najbardziej zaskakujących książek, jakie do tej pory przeczytałam. I jeżeli tak jak mnie, korci was, żeby przeczytać ostatnie zdanie z książki, pod żadnym pozorem tego nie róbcie. Ja tak zrobiłam, potem nie mogłam oderwać się od czytania. Musiałam się natychmiast dowiedzieć, dlaczego tak się stało. Trzecia część natomiast przypomina mi trochę wojnę. "Kosogłos" jest najbardziej wzruszającą częścią, ale na końcu zawiodłam się na jednym z drugoplanowych bohaterów. BARDZO. Ostatnie rozdziały przeczytałam na jednym wdechu.
JEŻELI KTOŚ NIE OGLĄDAŁ FILMU, A MA ZAMIAR, NIECH NIE CZYTA DALEJ. SPOILERY. ZAPRASZAM PO OBEJRZENIU :*
Film? Nie mogę pojąć tego, że komuś się nie podobał. Przez połowę miałam dreszcze, jak wchodzili na arenę, jak umierała Rue, jak Katniss użądliły osy i miała halucynacje. To są momenty, na których uczuć nie da się opisać. Jest ich oczywiście więcej. Nawet samo to, że władze mają tak wspaniały pomysł, żeby wysyłać ludzi na rzeź i wszyscy mają to oglądać jest przerażający! Ojciec Rue musiał widzieć jej śmierć jak umierała, każda rodzina oglądała to jak ich dziecko (możliwe, że jedyne) umiera! Wyobrażacie to sobie? Za kilka lat mogą wylosować wasze dziecko i to wy będziecie oglądać jego zmagania na arenie. Wielki po prostu Big Brother, w którym musisz pozabijać wszystkich by wygrać. Ba, nawet wygrana przestaje cię interesować, bo toczysz walkę na śmierć i życie. Ponadto musisz znaleźć źródło wody i upolować coś by przeżyć.
Na prawdę rzadko kiedy zdarza się taka historia, która na prawdę porusza. Na przykład "Harry Potter", niby miała być to książka dla dzieci, a bardzo dużo osób dorosłych, młodzieży, uwielbia to! Cała saga ukazuje to jak bardzo ważna jest przyjaźń i trzymanie się razem, że trzeba czasem poświęcić coś dla innych. Myślę, że bardzo dużo jest takich filmów i książek, tylko my po prostu wolimy oglądać horrory, z których większość jest głupawa, ale mimo wszystko się boimy, albo amerykańskie komedie, zawsze zakończone Happy Endem. A przecież nasza historia nie zawsze kończy się dobrze.


W komentarzach opisujcie swoje odczucia na temat tych filmów i książek, a także polecajcie takie, które tak jak "Igrzyska śmierci"  czy "Harry Potter" chwytają za serce i mają w sobie "to coś" :)
Piszcie także jakie byście chcieli recenzje filmów czy książek. Może czytałam, może oglądałam,a jak nie to obejrzę, przeczytam :)
Aaa i możliwe, że dodam recenzję filmu "Niemożliwe" . Dziwnie to zabrzmiało :D
Buuzi :* i dziękuję za każdy komentarz, obserwację i wejście. Postaram się, żeby notki pojawiały się często i mam nadzieje, że każdy znajdzie tu chociaż jedną dla siebie. :)

niedziela, 27 stycznia 2013

Bejbi blues.

Witam :*
Niedawno wróciłam z łyżew *.* Mimo, że nie umiem zbytnio jeździć, bardzo dobrze się bawiłam <3
Przychodzę do Was dzisiaj z filmem Bejbi Blues :) Tak, mimo dużej ilości złych opinii zdecydowałam się pójść na ten film. Myślę, że opis większości jest znany, ale na wszelki wypadek umieszczę:

Katarzyna Rosłaniec, reżyserka kultowych i wielokrotnie nagrodzonych "Galerianek", przedstawia historię niedojrzałej 17-latki, która zostaje matką. Chciała mieć dziecko, bo fajnie jest mieć dziecko. Wszystkie młode gwiazdy jak Britney Spears czy Nicole Richie mają dzieci. Ale dlaczego tak naprawdę Natalia zdecydowała się na macierzyństwo w tak młodym wieku? Może odpowiedź kryje się w tym co piszą nastolatki na internetowych forach? Chcą mieć dziecko, żeby w końcu ktoś je naprawdę kochał, żeby same miały kogoś do kochania.

No więc... nie będę porównywała tego filmu do Galerianek, choć moim zdaniem one były lepsze. Bejbi Blues zrobił na mnie wrażenie i bardzo ukazuje, jak ważne jest wychowanie dziecka i bycie przy nim. Nie przygotujcie się na to, że jest to film gdzie wszystko kończy się cudownie i szczęśliwie, bo jest wręcz przeciwnie. Było też parę momentów niemożliwych, a szczególnie jeden, ale nie będę go tu streszczała :) . Jeżeli obejrzycie film, to pewnie zorientujecie się o którym mówię. Gra aktorska okej. Wszyscy główni bohaterzy pierwszy raz na ekranie, więc nie spodziewałam się wielkiego kina, ale też nie było jak w Trudnych sprawach :) . Także było dobrze. Film ukazuje prawdziwe życie i jak ważne jest by matka kochała swoje dziecko i zawsze przy nim była! Oceniam jako dobry. Nie napisałam o nim za dużo, bo jest to jeden z filmów kontrowersyjnych i każde z nas na pewno widziało chociaż jeden.

Na koniec soundtrack z filmu, który bardzo mi się spodobał :
http://www.youtube.com/watch?v=bUcxW7dZEkI

Buuuuuzi :* i życzę miłych ferii tym, którzy już zaczynają:) ja jeszcze dwa tygodnieeeee.

piątek, 25 stycznia 2013

Piątek, piąteczek, piątunio! i książka Szeptem :)

Taak, nadszedł ten podziwiany i chwalony przez wszystkich piątek!
Piątek sam w sobie dla mnie nie jest tak zajebisty jak sobota, ale ważne, że koniec tygodnia :)
Dzisiaj przybywam z książką Szeptem, a właściwie całą sagą (4 części). Dla tych co nigdy nie słyszeli :
Czasem zdarza się miłość nie z tego świata. Naprawdę nie z tego świata…
Patch jest tajemniczy i zabójczo przystojny. Nic dziwnego, że szesnastoletnia Nora uległa jego urokowi. Niemal natychmiast w jej życiu zaczęły dziać się rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Chyba że…
Chyba że ktoś wie, że znalazł się w samym środku bitwy. Bitwy, którą od wieków toczą Upadli z Nieśmiertelnymi. O Twoje życie.
Ale cicho sza… Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem.
Niektórzy lubią taką tematykę, inni nie. Jedni uwielbiają wampiry, a drudzy uważają, że są żałosne. O gustach się nie dyskutuje:) Nie gwarantuje, że się spodoba. Ja baaardzo ją polubiłam, każdą część czytałam po 2-4 dni i czekałam z niecierpliwością na następną.  Jest moim zdaniem świetnie napisana. Podobno pierwszą część pisano 5 lat o.O. Jedyne co mogę w niej uznać za minus to prologi. Nic w nich praktycznie nie zrozumiałam,a jak zaczynałam czytać tę książkę, to chciałam ją po nim odłożyć. Akcja toczy się szybko co mnie cieszy, bo jak są za długie opisy to mnie szlag trafia. Także trudno ją odłożyć na bok, niesamowicie wciąga (przynajmniej mnie i moje koleżanki :)) Nie jest może najlepszą książką, jaką przeczytałam w życiu, ale jest w kręgu moich ulubionych. Trochę mi "przejadły" się te wszystkie książki o nierealnym świecie, ale ta nie jest jedną z tych. Autorka sprawnie ukrywa trochę mrocznego i niebezpiecznego świata, pod normalnym życiem nastolatków. Pojawia się oczywiście wątek miłosny.
 

Zachęcam do przeczytania nawet tych, którzy nie gustują w książkach o nie do końca naszym świecie.
Buuuuzi :* 

sobota, 19 stycznia 2013

Jak schudnąć? :D

Przed chwilą wróciłam z sesji zdjęciowej, na której byłam z  koleżanką ;-) Masakra jak zimno, ale za to zdjęcia wyszły ładne:)
Ale przechodząc do tematu, dzisiaj odpowiem na pytanie (przynajmniej częściowo), które zadaje sobie bardzo dużo dziewczyn i kobiet. Jak schudnąć?
Rok temu postanowiłam sobie, że trzeba schudnąć, aby w wakacje jakoś się prezentować hehe;- ) Raz w życiu wypełnić postanowienie noworoczne! Patrzyłam tylko na dziewczyny, które mają niesamowicie płaski brzuch i pomyślałam sobie: Ej, przecież to nie są żadne cuda natury, tylko normalne dziewczyny. Też bym tak mogła!
Wiadomo, że czasem głównie na myślach się kończy, a do czynów przechodzi się na około 2-3 dni. Jednak w moim przypadku tak nie było. Zrezygnowałam ze słodyczy. CAŁKOWICIE. Nawet w szkole, jak mi ktoś proponował, nie wzięłam małego gryzka. Wolałam nie czuć tego pięknego smaku słodyczy i skupić się na celu jakim był płaski brzuch i szczuplejsze nogi. Bałam się, że kiedy wezmę jedną kostkę czekolady, oprę się pokusie i natychmiast zjem ją w całości. Mój główny problem był taki, że nie mogłam dokładnie przejść na dietę. Chodzi mianowicie o to, że nie lubiłam owoców ani warzyw (z resztą do tej pory nie lubie zbytnio. Jedyne co mi smakuje to ogórek, ziemniaki i mandarynki!) Teraz wszyscy pomyślicie: Kurde, to co ona je? Tylko mięso?
Ha! Nie, bo mięso lubię tylko chude. Zawsze jadałam smażone, ale kiedy postanowiłam się odchudzać przerzuciłam się na gotowane. Wieeem, mało kto lubi gotowane mięso. Dlatego ja dorzucam tam przyprawy, aby nie było takie bezsmakowe i mdłe. Do tego ziemniaki lub surówka z białej kapusty.
 Przez to, ze jestem taka wybredna, nie dostarczałam organizmowi dostatecznych wartości odżywczych, bo zrezygnowałam z czegokolwiek co jest tłuste, a zawiera białko i węglowodany. Za to zamiast owoców piłam soki owocowe i brałam witaminy. To nigdy nie zastąpi owoców, ale zawsze coś.
Oczywiście samą dietą nic nie zdziałacie :) Trzeba się jeszcze poruszać! Kiedy jest ciepło i pogoda dopisuje, proponuję pobiegać. Samemu z muzyką w uszach, bądź z jakimś towarzyszem :)  Natomiast jak pogoda jest taka jak teraz, ćwiczcie w domu :) Moim błędem było to, że zaczęłam od A6W (http://www.a6w.pl/). Robiłam tylko te ćwiczenia, a powinnam wykonywać ćwiczenia cardio (na zrzucenie tkanki tłuszczowej)  i dopiero się zabrać za to albo do A6W dołączyć właśnie takie ćwiczenia na spalanie. Jak dla mnie nie jest ono jakoś bardzo skuteczne poza tym, że wzmacnia mięśnie brzucha, nawet jeśli spalimy tkankę tłuszczową.
Hmmm podsumowując:
1. Zrezygnować ze słodyczy (chyba, że dacie radę jeść tylko kostkę czekolady dziennie. Ja dałam radę, ale dopiero po jakimś czasie i tylko kostka dziennie)
2. Jeść owoce (chyba, że ktoś jest taki jak ja, to witaminki i soczki;-))
3. ĆWICZENIA (polecam stronę http://fitappy2.wordpress.com/)
4.  Jeść 4-5 posiłków dziennie i zmniejszyć ilość spożywanych kalorii (ja jadłam tak 1200-1400)
5. Motywacja! Ja miałam płaski brzuch do wakacji np, mozecie sobie na lodówce poprzyklejać fajne laski i zamiast sięgać po kiełbachę popatrzcie sobie na jej brzuch przez parę minut :D

Ja schudłam 6kg w ciągu pół roku. Mało? Być może, ale nie miałam nadwagi a wyglądam zupełnie inaczej teraz niż wcześniej. Swoją wagę utrzymuję do dzisiaj. Odchudzanie wcale nie musi kojarzyć się z czymś abstrakcyjnym bo jak się chce, to można! :)


Najważniejsze to dobrze się czuć we własnym ciele, o! ;- ))
Buuuuzi :*

czwartek, 17 stycznia 2013

THE PERKS OF BEING A WALLFLOWER :)

No to na dzisiaj recenzja o powyższym filmie :) Dla tych co kompletnie nie kojarzą opis :
15-letni Charlie (Logan Lerman) przeżywa pierwszą miłość (Emma Watson), samobójstwo swego najlepszego przyjaciela oraz własną chorobę psychiczną. Usilnie stara się znaleźć grupę społeczną, do której by pasował. Pod swoje "skrzydła" biorą go dwaj starsi koledzy, którzy wprowadzą go w arkana "normalnego" świata...
Już wcześniej pisałam recenzję książki pt. "Charlie" (bardzo zgrabne, polskie przetłumaczenie). Film jest jej adaptacją. Jak to zwykle bywa, w filmie nie znajdują się wszystkie wydarzenia z książki, bądź niektóre są poprowadzone do pewnego stopnia. Nie dziwi mnie to, bo gdyby każdy reżyser przedstawiał wszystkie wydarzenia z książki, to w kinie czy gdziekolwiek indziej, oglądalibyśmy filmy po ok. 4 godziny (w niektórych nawet więcej!). Film oceniam jako bardzo dobry, a obsadę aktorską jako świetną :D (mimo, że z początku znałam tylko dwóch głównych bohaterów) Oczywiście Emma Watson jak zwykle świetnie, Logan też bardzo poradził sobie w swojej roli. Nie chcę powtarzać słów, które używałam w recenzji książki, więc po części odsyłam do mojego chyba 3 postu ;- ) . Powiem tak: kiedy oglądałam ten film, wprowadziłam się w trans, macie czasem takie uczucie, że po filmie wyjątkowo oglądacie napisy bo musicie chwilę nad nim pomyśleć, albo jesteście w szoku? Jeżeli nie, to wychodzi na to, że ja jestem nienormalna, ale cóż to się zdarza ;- ). Niby taki banalny film o przyjaźni, a jednak cieszy się oryginalnością i zachwyca. Ma on w sobie coś takiego... nie wiem jak to określić, magicznego? Przyciągającego? Coś w tym stylu, ale żeby się o tym przekonać, to z pewnością trzeba go zobaczyć :) Na prawdę film jest godny polecenia. Może nie na luźny wieczór, jako jedną z amerykańskich komedii, ale jak na taki urokliwy wieczór z pewnością :)



Niedługo może dodam notkę o odchudzaniu i mojej motywacji do tego :)

Buuuuzi :*

sobota, 12 stycznia 2013

Coś innego.

Miałam wenę na napisanie czegoś przygnębiającego i innego. Nie wiem czy się spodoba, ale dodaję :)

Siedziała sama przed telewizorem, w którym jak zwykle były puszczane wiadomości, z miską popcornu na kolanach i puszką coca coli w ręce. Czyli tak jak co wieczór. Ciągłe zadawanie pytania, dlaczego ją to spotkało, zmęczyło ją i postanowiła żyć dalej. Tak jak radzili jej przyjaciele, których nie miała za wiele, i ojciec. Po stracie matki nie mogła się pozbierać, lecz powoli dawała sobie z tym radę. Jednak nadal nachodziły ją samobójcze myśli i każdego wieczoru idzie do kuchni po nóż. Stoi z nim i patrzy na zdjęcie jej z mamą, którą była niesamowicie związana. Zawsze kiedy patrzy na jej błagalny wzrok, ten ciepły, który zawsze widziała, gdy zbiła wazon w kuchni lub dostała kolejną jedynkę z matematyki. Tylko on ją powstrzymuje przed użyciem tego noża. Wtedy jej ręce lądują w misce z popcornem i na puszcze coli. Oglądając wiadomości zasypia, a rano budzi ją budzik do pracy. Wraca z niej, sięga po nóż i tak w kółko. W weekendy czasem przyjdą do niej przyjaciele, czasem odwiedzi ją ojciec... a czasem przeleży cały dzień w łóżku czytając przygnębiające historie. Sylwestra chciała spędzić sama ze zdjęciem mamy w ręku. W tamtym roku spędziły go razem, więc postanowiła poczuć to samo w tym. Jednak w jednej chwili uświadomiła sobie, że nigdy nie wróci... to już koniec. Nigdy nie upieką razem ciasta... nigdy nie pojadą na zakupy... nigdy już jej nie przytuli... nigdy nie poczuje jej ciepłego dotyku. Jest tylko jeden sposób, by spotkać się z nią. Udać się do jej świata...
Odkręciła gaz. Tak po prostu, jakby miała zaraz ugotować ziemniaki na obiad. Przycisnęła zdjęcie do piersi.
  - Zaraz się zobaczymy - powiedziała, uśmiechając się do mamy na zdjęciu.
Nie napisała żadnego listu. Po prostu zasnęła. Ale to nie był jej koniec. Nagle z drzwiami wszedł jej bliski przyjaciel. Wiedział, że nie może samej jej zostawić w sylwestra, więc coś go tknęło i przybiegł do jej mieszkania. Jak widać przeczucie, że może stać się coś złego, go nie myliło. Wyniósł ją szybko na klatkę zakręcając gaz. Zadzwonił po pogotowie, które przyjechało z prędkością światła. Po dwóch godzinach odzyskała przytomność. Rozpłakała się widząc twarz ojca i przyjaciół. Wszystkich.
  - Spójrz tylko! Ty masz dla kogo żyć - zaczął mówić ten, który ją znalazł. - Nie możesz teraz odejść. Wszyscy wiemy, kim była dla ciebie matka. Wiedz, że ona nigdy nie odejdzie. Jest tutaj. W twoim sercu, zawsze przy tobie. Nie chciałaby żebyś odchodziła z jej powodu. Śmierć nie jest dobrym rozwiązaniem. Nigdy. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie, do twego domu, w twe życie, do twego serca.

Osobiście uważam, że potrzebny nam ktoś taki... przyjaciel. Który będzie z nami zawsze i uświadomi nam co robimy źle:)
A wy? Macie kogoś takiego? :)

Miłego wieczoru, a co do książki, to jakby ktoś był zainteresowany, wyślę pierwsze 3 rozdziały na prywatnego maila :)

Tradycyjne książki czy ebook?

Kupując ebooka oszczędzamy zarówno pieniądze jak i miejsce na półkach. Osobiście jednak wolę wydać te pieniądze i dorobić kolejną z rzędu półkę. Dlaczego? Ponieważ zapach książek i samo trzymanie jej w ręku to zupełnie inne uczucie niż mieć coś podobnego do telefonu komórkowego lub tableta. Nie wiem jak wy, ale ja muszę mieć ją całą przed sobą a nie przesuwać sobie po prostu tekścik.
 



Tak w ogóle to piszę książkę, tylko nie wiem czy ktokolwiek byłby nią zainteresowany :)
Opis brzmi mniej więcej tak:

Ogólnie wszystko dzieje sie w szkole, do ktorej wysyła się młodzież wyleczoną po psychiatryku. Ewelina, główna bohaterka, poznaje trzech chłopakow, w jednym z nich się zakochuje. On na dowód milości daje jej pierścionek. Od tego czasu Ewelina staje się nie do poznania, miewa różne sny, z których budzi się cała spocona i roztrzęsiona. 

Hmm... pozdrawiam i życzę miłego weekendu, bo mój niezbyt mile się zapowiada. Duuużo nauki:(